Oferujemy szeroki wachlarz usług wykonywanych przez europejskich rzeczników patentowych, radców prawnych. Wspieramy polskich wynalazców. Twój pomysł jest Twoją przyszłością!
Zapraszamy od poniedziałku do piątku
w godzinach: 9:00-17:00
tel: 22 861 21 21
ul. Słomińskiego 19 lok 522,
00-195 Warszawa
kancelaria@jarzynka.eu
Oferujemy szeroki wachlarz usług wykonywanych przez europejskich rzeczników patentowych, radców prawnych. Wspieramy polskich wynalazców. Twój pomysł jest Twoją przyszłością!
Chyba każdy zna kultową kanapkę serwowaną przez McDonald's, a mianowicie Big Maca, którego charakterystyczną cechą są dwa kotlety. Nie trudno się domyślić, że tak flagowy produkt musiał podlegać ochronie w zakresie praw własności intelektualnej. Jednak w ostatnim czasie McDonald's utracił wyłączne prawo do korzystania ze znaku towarowego Big Mac dla pewnej kategorii produktów, co nie uszło uwadze konkurencji.
Wspomnieć należy, iż McDonald's dokonał zgłoszenia znaku towarowego Big Mac w 1996 roku. Obejmowało ono trzy klasy produktów i usług, tj. kanapki mięsne, konserwowane, gotowane owoce i warzywa, sery, jaja, herbatniki, chleby, kawy, musztardy oraz usługi związane z restauracjami i restauracjami franczyzowymi, przygotowanie gotowej żywności, planowanie budowlanego i doradztwa budowlanego dla restauracji.
Cała sprawa zaczęła się w 2017 roku, kiedy to Supermac's - irlandzka sieć fast foodów skierowała przeciwko amerykańskiej sieci barów szybkiej obsługi oskarżenia o wykorzystywanie nazw swoich produktów do walki z konkurencją i stosowaniu praktyk monopolistycznych. Finalnie sprawa była rozpatrywana przez unijny Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej i trwała niemal dwa lata. Rozstrzygnięcie można uznać za niemałe zaskoczenie, gdyż ostatecznie McDonald's utracił wyłączność na używanie znaku towarowego Big Mac. Podstawą takiej decyzji był fakt, że amerykańska sieć wykorzystywała sporny znak towarowy wyłącznie dla kanapek, z kolei w przypadku pozostałych klas McDonald’s nie wykazał używania znaku przez ostatnie 5 lat od momentu rozpoczęcia postępowania. Decyzja pochodzi z dnia 11 stycznia 2019 roku i przysługuje od niej odwołanie (nie jest ostateczna). Niemniej konkurencji już korzystają z nazwy Big Mac. Jeden z nich wprowadził do swojej oferty m.in. kanapki takie jak The Burger Big Mac Wished It Was (Burger, którym chciałby zostać Big Mac), czy też The Anything But a Big Mac (Wszystko, tylko nie Big Mac).
Chyba każdy z nas zna bajkę Król Lew, a tym samym słynną przyśpiewkę Timona i Pumby "hakuna matata". Sam tekst oznacza w polskim tłumaczeniu „nie martw się” lub „bez obaw”. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że przedmiotowy tekst z języka Suahili jest chroniony jako znak towarowy.
Otóż w 2003 roku Disney widząc popularność w/w zwrotu na całym świecie zastrzegł "hakuna matata" jako znak towarowy, który stale przynosi mu zyski. To właśnie owe zgłoszenie znaku towarowego doprowadziło finalnie do powstania sporu. Otóż w 2018 roku afrykański aktywista Shelton Mpala z Zimbabwe utworzył internetową petycję, w której sprzeciwia się przejęciu przez amerykańskiego giganta Disney zwrotu pochodzącego z języka Suahili. Na chwilę obecną petycję podpisało ponad 30 tysięcy osób zainteresowanych rozstrzygnięciem, z kolei celem jest zebranie 50 tysięcy podpisów.
Co ciekawe, spór ma jednak głębszą genezę niż sam opór jednego z aktywistów, gdyż samo motto "hakuna matata" było znane jeszcze na długo przed powstaniem filmu w wielu afrykańskich państwach, tj. Uganda, Rwanda, Mozambik, Kenia, Demokratyczna Republika Konga, czy też Tanzania i Burundi, co jednoznacznie potwierdza, że zwrot nie był autorskim dziełem producentów bajki Król Lew. Zastrzeżenie niejako części danego języka można porównać np. z zastrzeżeniem z języka angielskiego zwrotu "Merry Christmas", czy też "Happy New Year". Tym samym, zdaniem afrykańskich aktywistów Disney dopuścił się grabieży języka, w szczególności konkretnego zwrotu na swoją korzyść.
Co ciekawe, takie zastrzeżenie względem Disneya o zawłaszczenie "hakuna matata" wydaje się dopiero początkiem problemów amerykańskiej wytwórni, gdyż zaraz po tym pojawiły się nowe oskarżenia ze strony kenijskiego zespołu Them Mushrooms, którego zdaniem sporne hasło zostało przez zespół wypromowane jeszcze w 1982 roku w wydanym wówczas singlu "Jambo Bwana". Następnie, zdaniem zespołu Disney miał zmienić melodię i wprowadzić motto do swojej słynnej bajki.
Co ciekawe, do dnia dzisiejszego Disney nie zajął oficjalnego stanowiska w tej sprawie. Jak się potoczą losy słynnego "hakuna matata" zobaczymy prawdopodobnie w najbliższej przyszłości.
Niejednokrotnie poza kwestiami związanymi z samą możliwością rejestracji znaków towarowych oraz ich ewentualnego licencjonowania istotne są przepisy podatkowe w tym zakresie. Naturalną kolej rzeczy stanowi okoliczność oznaczania produkowanych przez siebie towarów uprzednio zarejestrowanym na swoją rzecz lub licencjonowanym od innego podmiotu znakiem towarowym. Jednak jak w tej materii wyglądają kwestie podatkowe, a szczególnie odliczenie stosownych opłat związanych z licencjonowaniem znaku towarowego?
Otóż ową kwestią zajmował się niedawno Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej w interpretacji indywidualnej (0111-KDIB1-1.4010.283.2018.1.ŚS) wydanej na rzecz spółki, która na mocy umowy licencyjnej nabyła od innego powiązanego z nią podmiotu prawo do używania znaku towarowego. Przedmiotowa umowa przewidywała możliwość oznaczania wytworzonych przez spółkę produktów licencjonowanym znakiem towarowym, jak również wykorzystywanie znaku w inny sposób związany z produkcją i sprzedażą produktów. Jednak takie uprawnienie do wykorzystywania oznaczenia należącego do innego podmiotu było ściśle związane z koniecznością uiszczania wynagrodzenia (opłat licencyjnych), którego wysokość uzależniona była od wysokości przychodów netto uzyskanych przez spółkę w danym okresie rozliczeniowym z tytułu sprzedaży produktów oznaczonych znakiem towarowym.
Na tle powyższego stanu faktycznego spółka wystąpiła z pytaniem czy opłata licencyjna stanowi koszt bezpośrednio związany z wytworzeniem towaru w rozumieniu art. 15e ust. 11 pkt 1 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, a tym samym ograniczenie w możliwości zaliczania ich do kosztów uzyskania przychodów wynikające z art. 15e ust. 1 nie znajduje do nich zastosowania.
W swoim stanowisku Spółka wskazała, iż jej zdaniem wynagrodzenie (opłaty licencyjne) za korzystanie w prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej ze znaku towarowego nabytego na podstawie umowy licencyjnej są kosztem bezpośrednio związanym z wytworzeniem towaru. Wynika to przede wszystkim z faktu, że spółka sama w sobie nie jest uprawniona do wykorzystywania znaku towarowego na produkowanych przez siebie towarach. Tym samym, opłaty licencyjne stanowią niejako warunek konieczny do prowadzenia przez spółkę działalności gospodarczej polegającej na produkcji towarów oznaczonych licencjonowanym znakiem towarowym. Dodatkowo, spółka podkreśliła ścisły związek wysokości opłaty licencyjnej z przychodem uzyskiwanym ze sprzedaży towarów oznaczonych nabytym znakiem towarowym.
Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej po rozpoznaniu wniosku o wydanie interpretacji indywidualnej dotyczącej podatku dochodowego od osób prawnych stwierdził, że stanowisko spółki jest prawidłowe. W uzasadnieniu wskazano, że wynagrodzenie na korzystanie ze znaku towarowego na podstawie umowy licencyjnej stanowi koszt bezpośrednio związany z wytworzeniem towaru, gdyż jest to koszt, który niejako jest "inkorporowany" w produkcie, towarze lub usłudze. Jest to zatem koszt, który wpływa na finalną cenę danego towaru lub usługi, jako (zazwyczaj) jeden z wielu wydatków niezbędnych do poniesienia w procesie produkcji, dystrybucji danego dobra lub świadczenia określonej usługi. Dodatkowo, organ stwierdził, że taki koszt powinien przy tym być możliwy do zidentyfikowania, jako czynnik obiektywnie kształtujący cenę danego dobra lub usługi, co w opisanych przez spółkę okolicznościach znajduje odzwierciedlenie. Podsumowując, organ wskazał, iż brak posiadania przedmiotowej licencji uniemożliwiłby spółce w praktyce sprzedaż produktów na rzecz konsumentów w Polsce.
Wobec powyższego, Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej zgodził się, że opłata licencyjna winna być zakwalifikowana jako koszt uzyskania przychodów bezpośrednio związany z wytworzeniem towaru w rozumieniu art. 15e ust. 11 pkt 1 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych - a zatem nie znajdują do niego zastosowania ograniczenia w możliwości zaliczenia do kosztów uzyskania przychodów, o których mowa w art. 15e ust. 1 w/w ustawy.
Dzień 11 grudnia 2018 roku będzie szczególnym dniem dla wielu przedsiębiorców i nie tylko. Otóż tego dnia Rada Ministrów przyjęła nowelizację ustawy Prawo Własności Przemysłowej w zakresie przedłożonym jej przez ministra przedsiębiorczości i technologii.
Czego dotyczy owy projekt? Otóż nowelizacja zakłada m.in. przyjęcie nowej definicji znaku towarowego oraz nałożenie na Urząd Patentowy RP obowiązku informowania o konieczności uiszczenia opłaty za znak. Co do samej istoty wprowadzonych zmian - wynikają one przede wszystkim z konieczności wdrożenia unijnej dyrektywy 2015/2436, która ma na celu zbliżenie ustawodawstw państw Unii Europejskiej dotyczących znaków towarowych.
Odnosząc się do definicji znaku towarowego - nastąpiła tu istotna zmiana, a mianowicie zrezygnowano z konieczności przedstawiania znaku w sposób graficzny. Tym samym "znakiem towarowym będzie mogło być każde oznaczenie, umożliwiające odróżnienie towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa, z możliwością przedstawienia takiego znaku w rejestrze znaków towarowych w sposób pozwalający jednoznacznie ustalić przedmiot ochrony udzielonej na ten znak". Jak można przeczytać w komunikacie na stronie rządowej - wprowadzona zmiana wynika z postępu technologicznego, który ma związek z powstawaniem nietypowych znaków, np. zapachowych, dźwiękowych oraz hologramów.
Drugą istotną zmianą, która została przyjęta - jest odformalizowanie sposobu przedłużania ochrony znaku towarowego, co oznacza, że do wydłużenia prawa ochronnego na znak towarowy wystarczające będzie wniesienie opłaty na kolejny okres ochronny, a nie jak dotychczas konieczność złożenia pisemnego wniosku i wydania decyzji w tej materii. Dodatkowo, Urząd Patentowy RP zobowiązany będzie do poinformowania uprawnionego podmiotu o zbliżającym się terminie wniesienia opłaty za kolejny okres ochronny znaku towarowego.
Jak widać, powyższe zmiany mają na celu niejako nadążenie za postępem, który cały czas przyspiesza, przy jednoczesnym ułatwieniu załatwiania spraw przez podmioty uprawnione.
Zmiany wejdą w życie 14 stycznia 2019 roku i szacuje się, że obejmą ok. 2 milionów przedsiębiorstw.
W ostatnim czasie Naczelny Sąd Administracyjny ostatecznie rozstrzygnął ciekawy spór dwóch polskich firm działających w branży kosmetycznej, który w głównej mierze dotyczył popularnego słowa "basic".
Otóż istota sporu sprowadzała się do tego, że firma A złożyła w Urzędzie Patentowym RP wniosek o rejestrację znaku towarowego zawierającego słowo "basic", na co firma B wniosła sprzeciw, gdyż zgłoszony znak jest jej zdaniem bardzo podobny do innego znaku zarejestrowanego na rzecz firmy B z wcześniejszą datą pierwszeństwa. W uzasadnieniu sprzeciwu wskazano, że oba znaki towarowe zawierają tożsamy element jakim jest słowo "basic". Z języka angielskiego słowo to oznacza "podstawowy, fundamentalny, zasadniczy", w związku z czym dla klientów, którzy władają językiem angielskim użyte słowo będzie identyczne w przypadku obu przeciwstawnych znaków towarowych, co w rezultacie może doprowadzić do sytuacji, w której potencjalni konsumenci mogą utożsamiać produkty oznaczone znakiem firmy A jako nowa linia kosmetyków firmy B. Takie wrażenie wspomagać ma dodatkowo skromna grafika zastosowana w przypadku obu znaków. Firma B wskazała dodatkowo, że ryzyko wprowadzenia konsumentów w błąd potęguje okoliczność, że kosmetyki są towarami powszechnego użytku, a tym samym są nabywane w sposób spontaniczny w trakcie codziennych zakupów.
Urząd Patentowy RP po rozpoznaniu sprawy unieważnił sporny znak towarowy. W uzasadnieniu wskazano, że po całościowym porównaniu obu znaków - słowo "basic" stanowi w nich rolę przewodnią z uwagi na fakt, iż to odgrywa w nich istotną rolę niezależnie od tego w jakiej formie (czcionka) oraz w jaki sposób zostało umiejscowione na grafice (kolorystyka). Zdaniem organu w obu przypadkach słowo "basic" wypełnia znaczną część tych znaków towarowych, co skutkuje ich znacznym podobieństwem na płaszczyźnie fonetycznej, ale także wizualnej. Ponadto, Urząd Patentowy RP wskazał, iż przeciętny konsument z uwagi na mało oryginalne grafiki obu znaków może nie pamiętać ich wizualnej strony, a tym samym skupiać się będzie na angielskim słowie "basic", które w obu przypadkach ma takie samo znaczenie, czego efektem będzie wprowadzenie w błąd potencjalnych odbiorców, gdyż widząc obok siebie towary oznaczone spornymi znakami mógłby uznać, że pochodzą one z jednego źródła.
Firma A nie zgadzając się z takim rozstrzygnięciem zaskarżyła wydaną decyzję do WSA w Warszawie.
Sąd rozpoznając sprawę podzielił stanowisko Urzędu Patentowego RP wskazując, iż znaczne podobieństwo obu znaków skutkowało zaostrzeniem kryteriów porównawczych. WSA podkreślił, że organ dokonał porównania na płaszczyźnie znaczeniowej, wizualnej oraz fonetycznej, czego efektem było stwierdzenie, że w oparciu o całościowe porównanie - zgłoszony przez firmę A znak towarowy jest podobny do znaku firmy B przez co może wprowadzać w błąd potencjalnych odbiorców. Sąd zgodził się z Urzędem Patentowym i podkreślił, że w przypadku obu znaków mniejsze znaczenie ma warstwa wizualna, której celem jest jedynie dekoracja elementów słownych. Elementem odróżniającym i dominującym w przypadku przeciwstawnych znaków jest właśnie słowo "basic". WSA zaznaczył na koniec, że w przypadku towarów obu firm przeciętny konsument skupiać się będzie na słowie "basic", które ma najistotniejsze znaczenie, z kolei warstwa graficzna nie będzie wpływać na ich odróżnienie.
Wyrokiem z dnia 3 października 2018 roku (II GSK 849/18) Naczelny Sąd Administracyjny zgadzając się z ustaleniami Urzędu Patentowego RP oraz WSA utrzymał w mocy wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
Co ma wspólnego Radosław Majdan z Chanel? Nie chodzi tu o charytatywny mecz, w którym wystąpi on jako bramkarz, ani także o sesję reklamową jego żony, w której sygnować ona będzie nowe produkty znanej na całym świecie marki Chanel. Otóż powiązanie dotyczy nowego biznesu Radosława, a mianowicie jego spółki Vabun S.A.
Kto by się spodziewał, że były bramkarz reprezentacji Polski w piłce nożnej wejdzie na rynek perfum, a jednak mu się to udało, czego owocem jest nowa linia perfum – Vabun for Lady No.5. I tutaj właśnie pojawia się problem, bowiem kultowy zapach Chanel No.5 stworzony z około 80 starannie dobranych składników, który był używany m.in. przez Marilyn Monroe zdaniem Chanel mógł być inspiracją dla polskiej spółki.
W związku z powyższym, spółka Vabun S.A. na początku listopada 2018 roku otrzymała oficjalne pismo od kancelarii reprezentującej Chanel Sarl z siedzibą w Genewie, w którym zagraniczna spółka podniosła kwestie dotyczące sprzedaży, wyglądu oraz nazewnictwa nowej, polskiej linii perfum. Zdaniem Chanel istnieje bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że oznaczenie No.5 może wprowadzić klientów w błąd co do pochodzenia perfum, na co rozsądnym rozwiązaniem byłoby zaprzestanie przez polską spółkę sprzedaży produktów oznaczonych spornym zwrotem.
W odpowiedzi na pismo, Vabun S.A. wskazała, że przestrzega ochrony praw wartości przemysłowej, a tym bardziej nigdy nie dopuściłaby się kopiowania lub naśladowania cudzych produktów. Odnosząc się zaś do nowej linii perfum, spółka wskazała, że nigdy nie czerpała, jak również nie inspirowała się oznaczeniami Chanel. Ponadto, spółka Radosława Majdana, porównując oba oznaczenia i linie perfum wskazała, iż "perfumy Vabun for Lady No.5 posiadają zupełnie inny znak towarowy, inny wygląd flakonika, inną nasadkę, inną barwę perfum oraz inną woń zapachu. Opakowanie oraz oznaczenia i opis produktu wykonane są innym kolorem na odmiennym tle oraz inną czcionką zarówno na opakowaniu, jak i na flakonie”.
Jednocześnie zarząd polskiej spółki poinformował, że sprawa została przekazana prawnikom celem szczegółowej analizy, a sama spółka nie wyklucza polubownego rozwiązania sporu poprzez wycofanie spornej linii perfum ze sprzedaży, a następnie dokonanie ich rebrandingu.
Z uwagi na fakt, że sprawa jest bardzo świeża, w najbliższej przyszłości można oczekiwać kroków po obu stronach sporu.
Niejednokrotnie wspominaliśmy, że różnego rodzaju produkty podlegają różnej ochronie, np. logotypy jako znak towarowy, kształty i wygląd mebli jako wzór przemysłowy, jednak wybiegając dalej – czy można uznać, że smak podlega ochronie? Jeżeli tak to w jakim zakresie? W jakiej kategorii? Dokładnie tym zagadnieniem zajmował się w ostatnim czasie Trybunał Sprawiedliwości UE w sprawie C-310/17 (Levola Hengelo BV / Smilde Foods BV). Warto wskazać, iż nie tylko strony sporu czekały na rozstrzygnięcie tej sprawy, lecz także ogromna ilość przedsiębiorców oraz spółek z branży spożywczej działających na terenie Unii Europejskiej.
Sprawa opiera się na serku do smarowania z dodatkiem śmietany i ziół "Heksenkaas", który został wyprodukowany przez holenderską firmę po raz pierwszy w 2007 roku (aktualnie prawa do produktu przysługują spółce Levola).
Następnie niemal 7 lat później, tj. w 2014 roku konkurencyjna firma Smilde rozpoczęła produkcję oraz zaopatrywanie sieci holenderskich supermarketów w podobny serek, który nazwała "Witte Wievenkaas".
Dostrzegając sytuację spółka Levola stwierdziła, że Smilde wytwarzając swój serek narusza jej prawa autorskie do smaku, w związku z czym wystąpiła do holenderskiego sądu o nakaz zaprzestania wytwarzania i sprzedaży konkurencyjnego produktu. Ponadto, spółka wskazała, że serek pomimo innej nazwy stanowi zwielokrotnienie serka "Heksenkaas" jako utworu.
Sąd apelacyjny Arnhem-Leeuwarden, któremu przyszło zajmować się sprawą zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości UE z pytaniem - czy smak produktu spożywczego może korzystać z ochrony na podstawie dyrektywy o prawie autorskim?
W wyroku z dnia 13 listopada 2018 roku Trybunał zanegował możliwość ochrony smaku produktu na zasadzie jakiej podlegają dzieła autorskie. W uzasadnieniu podano, że smak mógłby być przedmiotem ochrony w ramach prawa autorskiego tylko wtedy, gdy taki smak można by było zakwalifikować jako "utwór", co stanowiłoby oryginalną twórczość intelektualną autora. W tym przypadku, przedmiot ochrony przede wszystkim musi być możliwy do identyfikacji z uwzględnieniem stopnia precyzji i obiektywności. Ponadto, TSUE stwierdził, że w przeciwieństwie od np. utworów graficznych, muzycznych, literach, czy też kinematograficznych, który są wyrażone w sposób obiektywny i precyzyjny, zidentyfikowanie smaku konkretnego produktu spożywczego opiera się na doznaniach i odczuciach smakowych każdego z konsumentów, które są subiektywne i zmienne. Takie odczucia uzależnione są przede wszystkim od wieku, nawyków żywieniowych, ale także od miejsca i okoliczności, w jakich dany produkt spożywczy jest degustowany. Obecny etap rozwoju nauki i techniki mimo wszystko nie pozwala na rozróżnienie smaków.
Tym samym kwestia ochrony smaku została niejako rozstrzygnięta, co z pewnością przekłada się na niezadowolenie wielu firm działających w branży spożywczej, które w przypadku ochrony tego rodzaju w zakresie oferowanych przez siebie produktów – muszą obejść się smakiem.
W ostatnim czasie Naczelny Sąd Administracyjny ostatecznie rozstrzygnął ciekawy spór dwóch polskich firm działających w branży kosmetycznej, który w głównej mierze dotyczył popularnego słowa "basic".
Otóż istota sporu sprowadzała się do tego, że firma A złożyła w Urzędzie Patentowym RP wniosek o rejestrację znaku towarowego zawierającego słowo "basic", na co firma B wniosła sprzeciw, gdyż zgłoszony znak jest jej zdaniem bardzo podobny do innego znaku zarejestrowanego na rzecz firmy B z wcześniejszą datą pierwszeństwa. W uzasadnieniu sprzeciwu wskazano, że oba znaki towarowe zawierają tożsamy element jakim jest słowo "basic". Z języka angielskiego słowo to oznacza "podstawowy, fundamentalny, zasadniczy", w związku z czym dla klientów, którzy władają językiem angielskim użyte słowo będzie identyczne w przypadku obu przeciwstawnych znaków towarowych, co w rezultacie może doprowadzić do sytuacji, w której potencjalni konsumenci mogą utożsamiać produkty oznaczone znakiem firmy A jako nowa linia kosmetyków firmy B. Takie wrażenie wspomagać ma dodatkowo skromna grafika zastosowana w przypadku obu znaków. Firma B wskazała dodatkowo, że ryzyko wprowadzenia konsumentów w błąd potęguje okoliczność, że kosmetyki są towarami powszechnego użytku, a tym samym są nabywane w sposób spontaniczny w trakcie codziennych zakupów.
Urząd Patentowy RP po rozpoznaniu sprawy unieważnił sporny znak towarowy. W uzasadnieniu wskazano, że po całościowym porównaniu obu znaków - słowo "basic" stanowi w nich rolę przewodnią z uwagi na fakt, iż to odgrywa w nich istotną rolę niezależnie od tego w jakiej formie (czcionka) oraz w jaki sposób zostało umiejscowione na grafice (kolorystyka). Zdaniem organu w obu przypadkach słowo "basic" wypełnia znaczną część tych znaków towarowych, co skutkuje ich znacznym podobieństwem na płaszczyźnie fonetycznej, ale także wizualnej. Ponadto, Urząd Patentowy RP wskazał, iż przeciętny konsument z uwagi na mało oryginalne grafiki obu znaków może nie pamiętać ich wizualnej strony, a tym samym skupiać się będzie na angielskim słowie "basic", które w obu przypadkach ma takie samo znaczenie, czego efektem będzie wprowadzenie w błąd potencjalnych odbiorców, gdyż widząc obok siebie towary oznaczone spornymi znakami mógłby uznać, że pochodzą one z jednego źródła.
Firma A nie zgadzając się z takim rozstrzygnięciem zaskarżyła wydaną decyzję do WSA w Warszawie.
Sąd rozpoznając sprawę podzielił stanowisko Urzędu Patentowego RP wskazując, iż znaczne podobieństwo obu znaków skutkowało zaostrzeniem kryteriów porównawczych. WSA podkreślił, że organ dokonał porównania na płaszczyźnie znaczeniowej, wizualnej oraz fonetycznej, czego efektem było stwierdzenie, że w oparciu o całościowe porównanie - zgłoszony przez firmę A znak towarowy jest podobny do znaku firmy B przez co może wprowadzać w błąd potencjalnych odbiorców. Sąd zgodził się z Urzędem Patentowym i podkreślił, że w przypadku obu znaków mniejsze znaczenie ma warstwa wizualna, której celem jest jedynie dekoracja elementów słownych. Elementem odróżniającym i dominującym w przypadku przeciwstawnych znaków jest właśnie słowo "basic". WSA zaznaczył na koniec, że w przypadku towarów obu firm przeciętny konsument skupiać się będzie na słowie "basic", które ma najistotniejsze znaczenie, z kolei warstwa graficzna nie będzie wpływać na ich odróżnienie.
Wyrokiem z dnia 3 października 2018 roku (II GSK 849/18) Naczelny Sąd Administracyjny zgadzając się z ustaleniami Urzędu Patentowego RP oraz WSA utrzymał w mocy wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
Mówiąc o znakach towarowych każdy z nas ma przed oczami głównie logotypy znanych marek i firm, jak również ich nazwy oraz nazwy oferowanych przez nich produktów. Jednak czy zwrot "znaki towarowe" to tylko wskazane skojarzenia, czy też można do nich zaliczyć inne rzeczy?
Zgodnie z art. 120 ust. 1 ustawy Prawo własności przemysłowej, znakiem towarowym może być każde oznaczenie, które można przedstawić w sposób graficzny, jeżeli oznaczenie takie nadaje się do odróżnienia towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa. Znakiem towarowym może być w szczególności wyraz, rysunek, ornament, kompozycja kolorystyczna, forma przestrzenna, w tym forma towaru lub opakowania, a także melodia lub inny sygnał dźwiękowy. Warto w tym miejscu odwołać się także do europejskiego orzecznictwa, gdzie stwierdzono m.in., że przedstawienie w formie graficznej musi umożliwiać graficzną reprodukcję oznaczenia, w szczególności za pomocą obrazów, linii lub liter, przy czym przedstawienie to musi być jasne, precyzyjne, samo w sobie kompletne, łatwo dostępne, zrozumiałe, trwałe i obiektywne (wyrok TSUE z dnia 12 grudnia 2002 r. w sprawie C-273/00 Sieckmann).
Z powyższego wynika, że najpopularniejsze formy znaków towarowych to forma słowna, słowno-graficzna i rzadziej sama graficzna. Do mniej popularnych form można także zaliczyć znaki przestrzenne oraz znaki niekonwencjonalne, do których zalicza się m.in. znaki ruchome, dźwiękowe, kolorystyczne oraz zapachowe, jak również takie, które w jakiejkolwiek formie można przedstawić w sposób graficzny.
Z charakteru owych znaków niekonwencjonalnych ciężko jest wypracować jednoznaczną ich definicję, jednak niewątpliwie patrząc na ich rodzaj można stwierdzić, że dla podmiotów zgłaszających wyzwaniem jest wykazać, że dany znak (oznaczenie) spełnia wymogi stawiane znakom towarowych przez przepisy prawa. Niezależnie od trudności w rejestracji znaków niekonwencjonalnych warto wskazać przykłady, które z powodzeniem uzyskały prawo ochronne.
Ciekawą kategorią są niewątpliwie znaki przestrzenno-pozycyjne w tym niejako wnętrza, do których można zaliczyć wygląd restauracji Orbis, wygląd i ekspozycje towarów w sklepie Apple, czy też wygląd stacji benzynowych (Orlen i BP). Kolejnym rodzajem znaków niekonwencjonalnych są znaki przestrzenne określające głównie kształt. Do przykładów zalicza się towary, z którymi zetknął się niemal każdy z nas, tj. baton Kit Kat, butelka Coca-Coli, czy też klocki Lego.
Kolejną kategorią o jakiej warto wspomnieć, są dźwiękowe znaki towarowe, znaki ruchome oraz animacje. Tutaj idealnym przykładem jest otwierający wiele filmów ryczący lew wytwórni MGM, animacja Google i animacja Nokii ukazująca się każdemu posiadaczowi w czasie uruchamiania telefonu. Zaliczyć tutaj można także słynny motyw dźwiękowy Nokia Tune.
Na koniec należy wspomnieć też o motywach kolorystycznych, które co do zasady nie mogą być zarejestrowane jako znak towarowy, z uwagi na brak zdolności odróżniającej. Podkreślić jednak należy, że uzyskanie ochrony jest możliwe w przypadku połączenia koloru z innym oznaczeniem graficznym lub poprzez używanie go z określonym produktem lub usługą. Tutaj niewątpliwie wskazać można na klasyczne szpilki z czerwoną podeszwą Christiana Louboutina, ale także na fioletowy kolor Milki, różowy odcień T-Mobile, brązowy UPS oraz słynna kombinacja Red Bulla - srebrno-niebieskie połączenie.
Niezależnie od zróżnicowania w/w znaków towarowych - idealnie spełniają one swoją role, tj. funkcję oznaczenia pochodzenia, dzięki które dane produkty kojarzone są z daną marką lub producentem, a dzięki temu odznaczają się od innych produktów tego samego rodzaju dostępnych na rynku
Każdy wie, że Samsung posiada w swojej ofercie bardzo szeroki wachlarz urządzeń, a swoje innowacje wprowadza nie tylko na rynku urządzeń mobilnych, ale także RTV o czym już niejednokrotnie mogliśmy się przekonać.
Warto tu wskazać na serię „The Frame”, którą został sygnowane telewizory w tyle ramy lub obrazu. Idea owego pomysłu sprowadzała się do zaprzestania postrzegania telewizora jako samego urządzenia, które będąc wyłączonym było po prostu czarnym prostokątem na ścianie. Wspomniana seria pozwalała spojrzeć na wyłączony telewizor nie jak na urządzenia, ale jak na obraz będący elementem wyposażenia wnętrza, a to za sprawą samego wyglądu oraz możliwości wyświetlania różnego rodzaju obrazów zamiast standardowego czarnego ekranu.
Biorąc pod uwagę częstość innowacji wprowadzanych w branży telewizyjnej, można przypuszczać, że koreański koncern szykuje coś wyjątkowego, gdyż w dniu 22 października 2018 roku Samsung Electronics złożył do Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej wniosek o rejestrację nowego znaku towarowego "The Window", co po angielsku oznacza okno.
O czym to świadczy? Faktem jest, że może to być zwykły wybieg Samsunga na przyszłość, lecz zestawiając ze sobą chociażby innowacje w tej branży wprowadzane przez koreańskiego giganta, poprzednią serię "The Frame", a przede wszystkim fakt, że za 2 miesiące odbywać się będą targi CES 2019, kiedy to mają premiery najnowsze i najbardziej innowacyjne urządzenia - można przypuszczać, że wówczas poznamy nowy produkt z serii telewizorów, gdyż to właśnie dla tej kategorii został zgłoszony znak. Mówi się, że Samsung chciałby w końcu zaprezentować technologię przezroczystego ekranu, który swoim charakterem nawiązywać będzie właśnie do okien.
Warto odnotować, że nie jest to pomysł rodem z science fiction, albowiem koreański producent pierwsze ekrany tego typu prezentował w 2011 roku na targach CeBIT, a mijający okres z pewnością pozwolił na udoskonalenie tej technologii. Także inni producenci pracują nad tego typu rozwiązaniami, np. Panasonic w 2016 roku opublikował prototyp przezroczystego telewizora. Na korzyść Samsunga przemawiają także ostatnie telewizory z trybem Ambient, które imitował efekt przezroczystości poprzez wyświetlenie np. wzoru ściany. W każdym bądź razie, za dwa miesiące można spodziewać się nowego rozwiązania po stronie Samsunga.